Szukaj na tym blogu

niedziela, 20 września 2015

9. Czy da się studiować dziennie i pracować w zawodzie?

Czy da się pogodzić obowiązki studenta i obowiązki nauczyciela? No właśnie...

Wydawałoby się, że to nic prostszego. Błąd. Piąty rok filologii angielskiej. Najpotrzebniejsze przedmioty z planu zajęć piątego roku: WF, wykład ogólnouniwersytecki, technologia informacyjna, ochrona własności intelektualnej z prawem autorskim. Ogółem 90 godzin w semestrze, 6 na tydzień; godzin, które nie są nam do niczego potrzebne.
WF = po pierwsze, przerobiliśmy dwa semestry, na pierwszym roku. Po naszym roczniku siatka studiów została zmieniona - dla obu stopni jednocześnie - na I stopniu semestr, na II stopniu semestr. To, że zrobiliśmy dwa, nikogo już nie interesuje. Podobna sytuacja z IT - my mieliśmy, rocznik niżej nie. Robimy znowu. A tak naprawdę, to... Czy "zmuszanie" do ćwiczeń 20-parolatków nie jest żenujące? Śmieszne? W tym wieku każdy raczej wie, jak o siebie zadbać; ktoś idzie pływać, ktoś inny biega wieczorami, ktoś trenuje na siłowni. Nie, oprócz tego musi stracić dwie godziny w przepełnionej grupie w jakiejś zapuszczonej siłowni "na słowo honoru", ewentualnie w starej, dziurawej sali gimnastycznej. Nie ma niedyspozycji. Nie ćwiczysz - odrabiasz u kogoś innego. Czy 20-parolatków ktoś musi uczyć obsługi Firefoxa i edycji tekstów w Wordzie? Zdaje się, że licencjat to taka krótsza magisterka, a to już robiliśmy. Kolejne dwie godziny na tydzień.
Wykład ogólnouniwersytecki. Tym razem tylko 15 godzin! Potrzebujemy jednego, cennego punktu ECTS (w zeszłym semestrze odbębnialiśmy 45 godzin...). Co ten wykład nam da? Nic, ale jak nie będziemy chodzić, możemy mieć problem. Połowa sukcesu, jeśli trafi się fajny wykład i spokojny prowadzący. Bo zdarzały się testy zaliczeniowe... W sumie każdy student anglistyki marzy na pewno o teście z biologii czy przedsiębiorczości. ;)
Wykład z ochrony własności intelektualnej i prawa autorskiego brzmi najbardziej sensownie, bo takie informacje mogą być przydatne, np. w zawodzie tłumacza. Nie jednak, gdy wykład 45-minutowy jest w godzinach szczytu, a wcześniejsze zajęcia kończą się kilka godzin wcześniej. Nie, gdy pracujesz w szkole językowej i masz popołudniowe bloki godzinowe.
Moja uczelnia robi wszystko, żebyśmy nie mogli zdobywać praktycznego doświadczenia zawodowego. Nie interesuje mnie, czy ktoś z mojej uczelni to przeczyta. Niech czyta. To jest naprawdę przykre, że na piątym, ostatnim roku, nawsadzane jest sporo kompletnie zbędnych zajęć, do tego różne zajęcia są rozstrzelone godzinowo. I tak jakimś cudem udało mi się część lekcji przełożyć na godziny poranne, ale nie zawsze jest to możliwe. Podobno też bardzo nie lubią naszego rocznika, bo śmiemy pracować. :) Nie mogę doczekać się, jak będą chwalić się, jak to absolwenci pracują w zawodzie. DZIĘKI NIM.
I to podobno studia NAUCZYCIELSKIE.

2 komentarze:

  1. Da się studiować i pracować, chociaż bywa ciężko (szczególnie kiedy wszyscy mają wolne a ty idziesz do pracy). Osobiście najbardziej uwielbiam kolegów/koleżanki z roku, którzy na magistrze obijają się niemiłosiernie a i tak twierdzą, że nie mają czasu pisać pracy magisterskiej. A jeszcze bardziej uwielbiam zazdrośników, którzy hejtują mnie bo zazdroszczą, że pracuje na studiach a sami palcem nie kiwną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to, to, to... :)))) A później: mnie studia niczego nie nauczyły! Zmarnowane pięć lat! Pracy nie ma! :))))))

      Usuń