tag:blogger.com,1999:blog-21009033414989398352024-03-13T15:57:05.359-07:00Z pamiętnika anglistkiPaulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.comBlogger12125tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-24995179239444671732015-10-18T04:20:00.001-07:002015-10-18T04:22:01.936-07:0012. Testować?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: yellow;">Bezstresowe wychowanie = beztestowe ocenianie?</span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Jestem oburzona. A tak poważnie, nie wiem co mam robić. Nie nadążam za zmianami, reformami i innymi pierdołami, które się dzieją na poziomie przedszkola i szkoły podstawowej.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">W zeszłym roku uczyłam w szkole językowej grupkę drugoklasistów. Pracowaliśmy na dość trudnym Incredible English 2, ale dzieciaki nie miały z książką większego problemu. Testy trwały góra 20 minut, jak ktoś dostał piątkę, to się nie nauczył. ;) Praktycznie same szóstki, bezbłędnie napisane sprawdziany. Kupa zabaw, kserówek, pisania; pod koniec roku dzieci załapały Present Continuous, więc wykorzystywaliśmy to sobie i opisywaliśmy obrazki. Moja naiwność pozwoliła mi uwierzyć, że to normalne. Teraz wiem, że trafiłam chyba na wybitnie inteligentnych małych Einsteinów. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">W tym roku uczę identyczną grupę. Dzieci chodzą do tej samej szkoły. Są w tym samym wieku, co tamta grupa rok temu. Pracują na tym samym podręczniku. Więc czemu nie jest tak pięknie? Zaczęło się od tematu przepisywanego 17 minut pod zegarek. Bo przecież MUSZĄ NAPISAĆ COŚ! Grupa składa się z trzech dziewczynek i dwóch chłopców (trzeci ma dojść - już jestem przerażona). O ile dziewczynki są rezolutne i widzę u nich spore postępy, to chłopcy... Shit happens.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Nadszedł dzień testu. Trzy zadania. 50 minut. Jedno słuchanie. Stwierdziłam, że skoro to pierwszy test, daruję sobie słuchanie dwukrotne, a zrobię czterokrotne. Jeśli zajdzie potrzeba. Rok temu zazwyczaj puszczałam raz, czasem dwa jak ktoś poprosił, ale zazwyczaj nie było takiej konieczności. Przy piątym razie wściekłe dziewczynki spytały, czy muszę to jeszcze puszczać, że to proste i chcą się skupić. Przerwał RYK jednego z chłopców. Słuchanie polegało na ponumerowaniu dzieci w kolejności. 1-6. Podczas ośmiokrotnego słuchania przy akompaniamencie ryku i szlochu udało mu się postawić dwa numerki. BO ON NIE UMI. Później ryk i szloch uniemożliwiły mu dokończenie sprawdzianu (uzupełnienie zdań imionami dzieci na podstawie obrazka). Przez 50 minut sprawdzianu napisał dwa numerki i jedno imię, pierwszego zadania (dni tygodnia, na podstawie kalendarzyków) nie tknął. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Traf chciał, że po wpisaniu ocen do dziennika Pani Szefowa powiedziała, że mam nie stawiać ocen i nie robić testów. BO W INNEJ FILII BYŁA SKARGA NA DRUGĄ KLASĘ I NAUCZYCIELA. Dzień później w kolejnej filii koleżanka usłyszała to samo. Mamy dokładnie te same odczucia.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Czy obecny rocznik drugich klas to rocznik debili? Z małymi wyjątkami? Ja jestem przerażona, bo kiedyś z przedszkolakami można było robić to, czego teraz oczekują w klasie drugiej! Pierwsza, rozumiem. Rozumiem, że mam w grupie chłopca, który jeszcze nie odróżnia liter. Pisanie w pierwszej klasie ograniczam do minimum. Ewentualnie cyfry, raz na 2-3 lekcje. Ale do jasnej ch. Jak ja mam ocenić postęp dzieci w drugiej klasie, jeśli mam odgórny nakaz nie robienia testu, bo rodzice się skarżą? Po co zapisują dziecko na dodatkowy angielski? Jak mogą sprawdzić sami postęp dzieciaka? Bo zna znaczenie słowa w książce? Może jestem niedzisiejsza, ale szkoła ma być szkoła, z ocenami i testami.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Moja pierwszoklasistka ostatnio poprosiła o ocenę, bo naklejki są dla dzieci. Te dzieci CHCĄ ocen. One wiedzą, że to szkoła. Ale niektórzy nadopiekuńczy rodzice chyba naprawdę chcą im zniszczyć życie.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: yellow;"><span style="background-color: white;">Czy rośnie nam nowe pokolenie chłopców w rurkach i dziewczynek, które przypalają wodę na herbatę? </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-83491323381735889772015-10-07T13:33:00.000-07:002015-10-07T13:34:02.947-07:0011. Technologia tak ma.<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #e06666;">Nauczyciel - dziecko technologii?...</span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
Technologia (się) rozwija. Obserwuję ciekawe zjawisko; wchodzę do autobusu, idę ulicą, idę korytarzem uczelni, wszyscy wgapieni w smartfony, nie patrzą, czy coś jedzie po ulicy, czy nie idą "pod prąd". Technologia otacza nas już do tego stopnia, że nie da się tego odwrócić. A czy może być gorzej? Pewnie tak, okaże się wkrótce.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Kiedyś lekcja angielskiego wyglądała nieco inaczej. Kiedyś, jeszcze tak niedawno, głupie płyty CD były rarytasem. Gdy w podstawówce uczyłam się niemieckiego, do podręczników mieliśmy dołączane standardowe kasety magnetofonowe (płatne dodatkowe 11 złotych!) z okropnymi żabami na okładce. Das Deutschmobil. <i><span class="st">Es gefällt mir nicht, nein. Deutsch macht </span></i><span class="st"><i>kein Spaß.</i> Tak myślałam całe gimnazjum, w którym uczyłam się tylko angielskiego. Później okazało się, że niemiecki w sumie jest fajny, bo zajęcia w liceum były nieco bardziej urozmaicone. But still, to jeszcze nie była TA technologia.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">Mój pierwszy kontakt z tablicą interaktywną miał miejsce około trzy lata temu, przy okazji odwiedzin mojej dawnej podstawówki. Oprogramowanie do starych Stepsów bodajże. Pomijam, że nie pałam miłością do tej książki. Lekcja była fajna, a dzieciaki chętne do pracy. BO TABLICA. Ponieważ była to lekcja mojej nauczycielki, miałam porównanie lekcji sprzed 10 lat. Wniosek? Tamta była dla mnie fajniejsza. Kobieta była złotem; w podstawówce przerabialiśmy podręczniki do gimnazjum (tak, jeszcze można było). Bodajże Say Yes!. Naszym największym "wow" na angielskim była whiteboard (wtedy jeszcze rarytas). Babka dwoiła się i troiła, a angielski był ulubionym przedmiotem 90% klasy. Kartkówka z 150 nieregularnych w 6 klasie? Da się. Nikt nie chodził na korepetycje. NIKT.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">Uczę w dwóch szkołach językowych. [N]iebo a [Z]iemia.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">N: interaktywne tablice z dostępem do Internetu, pdfami i itoolsami do książek; kręgosłup może trochę odpocząć od noszenia podręczników i płyt. No fajnie w sumie. Czasem się to ustrojstwo wiesza na listeningu, ale obok jest magnetofon, a płyta pod ręką.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">Z: stary, połamany magnetofon ledwo zipie, bo "dostaje" pyłem z kredy. A ja się chyba nabawię pylicy. Poza tym ktoś przespał reformę szkolnictwa, dzięki czemu 6-latki uczą się książki dla 7-latków (stara pierwsza klasa). Pomimo, że tytuł dla 6-latków z tej serii istnieje.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">Ale technologia bywa zawodna.... Wyobraźmy sobie przerwę w dostawie prądu. Lekcja w N jest praktycznie nie do przeprowadzenia (na sucho - tak, zakładając, że akurat wzięłam książki, no ale akurat je noszę), niestety nic nie zapiszę na tablicy, bo jest zależna od prądu. Przewaga Z? Kreda jest przynajmniej tania. ;)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">A teraz już tak całkiem poważnie. Nauczyciel może się dwoić, troić, przygotowywać wycinanki, naklejki, pieczątki, rysunki, kolorowanki, speakingi, wymyślne icebreakers lub inne fajne activities. Z "nienowoczesnej" szkoły uczniowie prędzej czy później uciekną! Nowe pokolenia są urodzone na technologii, ze smartfonem w ręku. Taka prawda, niestety. A co najbardziej boli? Jak cały rok się starasz, przygotowujesz lekcje, widzisz efekty, a za rok grupy nie ma, a od rodziców słyszysz, że no cóż, poszli do konkurencji, bo dzieciom było głupio przed rówieśnikami, że w XXX "nic nie ma", więc woleli wozić je trochę dalej, do nowoczesnego YYY...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st">A mi jak głupio, jak chcę pośpiewać z dziećmi, a mój supermagnetofon wyłącza się sam po 10 sekundach piosenki, bo mucha nad nim przeleciała. Jest mi smutno. Ale niestety nie wyobrażam sobie spaceru do pracy z własnym laptopem, torbą z 9 książkami i trzema zestawami płyt, teczką z materiałami itd. Never.</span></div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-54754800230847946252015-09-28T00:02:00.001-07:002015-09-28T00:02:47.988-07:0010. Naklejki (nie)motywacyjne?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #8e7cc3;">Czyli jak motywować dzieciaczki, żeby chciały się skubane uczyć. :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #8e7cc3;"></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #8e7cc3;"></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #8e7cc3;"></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ogólnie nie jestem fanką ciućkania nad dzieciaczkami, jakie one słodziutkie i kochaniutkie, że chcą chłonąć wiedzę. Łaski naprawdę nie robią nikomu. Nie można wymagać od dziecka, żeby rozumiało, że "to mu się przyda", ale sytuacje, w których dziecko ryczy, że musi iść na angielski i na jedną godzinę musi odłożyć smartfona/tablet/cośpodobnego? Nieeee..... Kiedy bezceremonialnie odbiera sobie telefon na mojej lekcji? Nieeeee..... A telefonu zabrać nie mogę, bo kradzież. :) NO I SAMA PANI UŻYWA (szkoła nie wyposażyła mnie w "a clock", a dawno wyrosłam z zegarków na rękę, no i zostaje telefoniczny...)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
"Za moich czasów", jeszcze w latach '90, gdy w sali był magnetofon i kaseta (czuję się teraz jak dinozaur) :))) nasza Pani od Angielskiego wpadła na dwa genialne pomysły: pierwszym były "okejki" za osiągnięcia na lekcji (stawiane na marginesach, czerwone OK, pięć takich okejek to piątka) - dobrą odpowiedź, aktywność. Druga to maskotki - w naszej grupie był to akurat Diabeł :) - za grzeczność. Czyli uczeń, który był najgrzeczniejszy na lekcji, najlepiej pracował, najbardziej się skupiał itd. otrzymywał Diabła do następnej lekcji :) Najgrzeczniejsza osoba w skali roku brała na wakacje! Raz to byłam ja ;)))) Dwa w jednym, zbieranie okejek = motywacja do nauki, Diabeł = zero problemów z dyscypliną. Maskotki przez trzy lata nie zaginęły, każdy dbał, pilnował jak największego skarbu. A pracowaliśmy na dość trudnej książce Way Ahead (w pierwszej klasie!), poziomowo do czwartej klasy, bo wtedy jeszcze angielskiego nie było w pierwszych klasach; dzisiaj przecież rodzice, uczniowie i wszyscy inni mądrzy ludzie by się zapłakali - dzieci musiały wtedy PISAĆ!!!!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Niestety, czasy się zmieniły. Starszych uczniów motywuję pieczątkami like/dislike (wychowani na FB....), działa to cuda, dislike lubią oglądać z daleka, może to ten odstraszający, czerwony kolor... ;) Młodsi kochają za to naklejki. Ale uwaga! Nie każdy lubi to samo.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Rok temu ja i koleżanki z pracy zostałyśmy zaopatrzone w pokaźną porcję naklejek motywacyjnych. Znaczy, prosiłyśmy o motywacyjne, a dostałyśmy naklejki. Różne. Przeróżne. Kucyki Pony niektórym się podobały, Smurfy i Barbie wyszły z mody. Pieski i kotki dalej świecą triumfy. Udało mi się nawet rozdać brokatowe owocki.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W tym roku zauważyłam, że koleżanka dostała pakiet brokatowych pistoletów i karabinów.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #0c343d;"><span style="color: orange;"><b>CZY WOBEC TEGO MOŻNA MOTYWOWAĆ DZIECKO BROKATOWYM PISTOLETEM?</b></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Szefowie chyba czasem się nie zastanawiają nad niczym.</div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-52536401138832379352015-09-20T05:39:00.001-07:002015-09-20T05:54:12.171-07:009. Czy da się studiować dziennie i pracować w zawodzie?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #d5a6bd;">Czy da się pogodzić obowiązki studenta i obowiązki nauczyciela? No właśnie...</span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
Wydawałoby się, że to nic prostszego. Błąd. Piąty rok filologii angielskiej. Najpotrzebniejsze przedmioty z planu zajęć piątego roku: WF, wykład ogólnouniwersytecki, technologia informacyjna, ochrona własności intelektualnej z prawem autorskim. Ogółem 90 godzin w semestrze, 6 na tydzień; godzin, które nie są nam do niczego potrzebne.<br />
</div>
<div style="text-align: left;">
WF = po pierwsze, przerobiliśmy dwa semestry, na pierwszym roku. Po naszym roczniku siatka studiów została zmieniona - dla obu stopni jednocześnie - na I stopniu semestr, na II stopniu semestr. To, że zrobiliśmy dwa, nikogo już nie interesuje. Podobna sytuacja z IT - my mieliśmy, rocznik niżej nie. Robimy znowu. A tak naprawdę, to... Czy "zmuszanie" do ćwiczeń 20-parolatków nie jest żenujące? Śmieszne? W tym wieku każdy raczej wie, jak o siebie zadbać; ktoś idzie pływać, ktoś inny biega wieczorami, ktoś trenuje na siłowni. Nie, oprócz tego musi stracić dwie godziny w przepełnionej grupie w jakiejś zapuszczonej siłowni "na słowo honoru", ewentualnie w starej, dziurawej sali gimnastycznej. Nie ma niedyspozycji. Nie ćwiczysz - odrabiasz u kogoś innego. Czy 20-parolatków ktoś musi uczyć obsługi Firefoxa i edycji tekstów w Wordzie? Zdaje się, że licencjat to taka krótsza magisterka, a to już robiliśmy. Kolejne dwie godziny na tydzień.<br />
</div>
<div style="text-align: left;">
Wykład ogólnouniwersytecki. Tym razem tylko 15 godzin! Potrzebujemy jednego, cennego punktu ECTS (w zeszłym semestrze odbębnialiśmy 45 godzin...). Co ten wykład nam da? Nic, ale jak nie będziemy chodzić, możemy mieć problem. Połowa sukcesu, jeśli trafi się fajny wykład i spokojny prowadzący. Bo zdarzały się testy zaliczeniowe... W sumie każdy student anglistyki marzy na pewno o teście z biologii czy przedsiębiorczości. ;)<br />
</div>
<div style="text-align: left;">
Wykład z ochrony własności intelektualnej i prawa autorskiego brzmi najbardziej sensownie, bo takie informacje mogą być przydatne, np. w zawodzie tłumacza. Nie jednak, gdy wykład 45-minutowy jest w godzinach szczytu, a wcześniejsze zajęcia kończą się kilka godzin wcześniej. Nie, gdy pracujesz w szkole językowej i masz popołudniowe bloki godzinowe.<br />
</div>
<div style="text-align: left;">
Moja uczelnia robi wszystko, żebyśmy nie mogli zdobywać praktycznego doświadczenia zawodowego. Nie interesuje mnie, czy ktoś z mojej uczelni to przeczyta. Niech czyta. To jest naprawdę przykre, że na piątym, ostatnim roku, nawsadzane jest sporo kompletnie zbędnych zajęć, do tego różne zajęcia są rozstrzelone godzinowo. I tak jakimś cudem udało mi się część lekcji przełożyć na godziny poranne, ale nie zawsze jest to możliwe. Podobno też bardzo nie lubią naszego rocznika, bo śmiemy pracować. :) Nie mogę doczekać się, jak będą chwalić się, jak to absolwenci pracują w zawodzie. DZIĘKI NIM.<br />
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #cc0000;"><b>I to podobno studia NAUCZYCIELSKIE. </b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-58857226638864751592015-09-11T04:08:00.000-07:002015-09-20T05:52:59.415-07:008. Dlaczego nie cierpię uczyć dorosłych?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: orange;">Zawsze myślałam, że nie lubię dzieci. Nie w tym przypadku.</span></div>
<span style="background-color: white;"></span><br />
<br />
<br />
<a name='more'></a>Uczę w większości dzieci. Na zajęciach indywidualnych najlepiej pracuje mi się z klasami 4-6 i licealistami (dobra, to już nie dzieci). W szkole językowej wolę dzieci z klas 1-3. Czasem sama czuję się jak dziecko, może to dlatego. :P Ale nie lubię też się ograniczać, ani cofać językowo, lubię też wyzwania, więc pewnego dnia zdecydowałam, że "spróbuję" z dorosłymi. Od tego dnia miałam kilku dorosłych uczniów... i dalej uważam, że to masakra.<br />
<br />
<span style="background-color: red;">Przypadek nr 1:</span> pani, która chciała przygotować się do zmiany pracy. Czekał ją anglojęzyczny proces rekrutacyjny. Uczyłam ją przeszło miesiąc, podczas którego nie byłam w stanie dowiedzieć się, w jakiej branży zamierza pracować! Wg Pani było to kompletnie nieistotne, a ja nie mogłam przemycić przydatnych materiałów. Nic to. Pani chciała ćwiczyć mówienie, bo była nieśmiała, jednak na żaden temat nie miała zdania. Ba, o własnym wyglądzie umiała wydukać, że ma długie, jasne włosy, no i ona nie wie co więcej powiedzieć. Hobby i zainteresowań też brak. Później wyznała mi przez telefon, że nie jestem dla niej odpowiednim nauczycielem. Ona szuka kogoś, kto ją nauczy mówić. Chyba miała na myśli kogoś, kto jej przygotuje gotowe odpowiedzi, bo ona nie potrafiła sklecić zdania po polsku. :(<br />
<br />
<span style="background-color: #990000;">Przypadek nr 2</span>: pan, który chciał konwersować. Angielski na poziomie średniozaawansowanym... tylko nie wiem wg jakich norm, dla mnie to było mocne A0. Wprawdzie rozumiał pojedyncze słowa, czasem nawet znał znaczenie phrasalu, ale nie był w stanie stworzyć jednego poprawnego zdania, miał gigantyczne braki w słownictwie. Oznajmił mi jednak, że on nie będzie kuł słówek, a jakiekolwiek próby uporządkowania gramatyki skwitował agresją, że on chciał konwersacje. Dobrze, myślałam, że jakoś go naprostuję w trakcie. Zobaczył materiały stymulujące... Kolejna agresja! On nic nie będzie czytał ani oglądał obrazków, mam z nim prowadzić dyskusję. Niestety, każdy temat dyskusji był głupi, płytki, nudny, nieciekawy bądź "I don't know" na ten temat.<br />
<br />
<span style="background-color: #e06666;">Przypadek nr 3:</span> Miałam sporą przerwę w "dorosłych", ale zgodziłam się. Trafiła mi się dziewczyna, która zainteresowana była przygotowaniem do Firsta. Godzina tygodniowo. No dobra, założyłam, że cośtam wie, skoro jest przekonana, że godzina jej wystarczy i rok, żeby go dobrze zdać. Przez miesiąc nie była w stanie kupić podręcznika, jak dowiedziała się, jakie są ceny Firstowych, stwierdziła, żeby pracować na książce pod stare, dobre FCE, na co przystałam, bo tak naprawdę ewentualne zmiany pod kątem nowego certyfikatu można zrobić bliżej sesji egzaminacyjnej. Laska w szoku, że nie ma list słówek z tłumaczeniami, tylko jakieś głupie, długie czytanki. Okazało się, że nie jest w stanie bez przygotowania powiedzieć nawet jak się nazywa i gdzie pracuje. Wydawała się jednak mocno zmotywowana, co mnie w sumie ucieszyło, bo widziałam, że jej zależy. Dwie godziny przed kolejną lekcją odwołała ją na prawie 2 miesiące tłumacząc, że ma sezon urlopowy. Poprosiła o rezerwację terminu. Hehehe. :)<br />
<br />
<span style="background-color: #f4cccc;">Przypadek nr 4:</span> młoda pani, która robi karierę, a angielski zna nieźle, jednak bardzo chciałaby umieć płynnie gadać, żartować, small talk etc. Dużo wyjeżdża na krótkie tripy zagranicę i chce po prostu poćwiczyć lekkość językową. Umawiała się ze mną na 2-3 spotkania w tygodniu przez 3 miesiące, później raz (za 3 miesiące miała mieć ważny wyjazd po Europie). Zgodziłam się, bo mieszka praktycznie obok. Zapłaciła za dwie lekcje z rzędu, dziękując mi, że w życiu tak świetnie się jej nie gadało po angielsku i że zaczęła w siebie wierzyć. Pięć kolejnych razów odwołała przepraszając natłokiem zajęć w pracy. Poprosiłam, żeby dawała znać wcześniej. Przepraszała serdecznie i obiecała, że się "poprawi". To było jakiś miesiąc temu. ;)<br />
<br />
<span style="background-color: #990000;">Przypadek nr 5:</span> podobny, sprzed około roku; laska chciała kilka lekcji na rozgadanie przed październikowym wyjazdem Last Minute ze znajomymi. Nie było ciężko, niezła była, wyszła nam fajna dyskusja, naprawdę byłam zadowolona. Była zainteresowana, podrzuciła mi parę propozycji. Cztery następne lekcje odwołała 15-20 minut wcześniej, ostatnią za pomocą wiadomości "cześć, nie potwierdzałam dzisiejszej lekcji". Zapłaciła za dwie z góry. :)<br />
<br />
<br />
<br />
Oczywiście nie byli to moi wszyscy dorośli, bo w tym wszystkim trafiały się osoby, które uczyłam tyle, ile miałam albo nadal uczę, ale regułą jest robienie sobie przerw, słomiany zapał i nieprofesjonalne podejście. Rodzic dzieciaka pilnuje, bo sam nie musi się uczyć. Ale jak przychodzi co do czego, to lenistwo bierze górę. Zawsze, zanim zdecyduję się uczyć dorosłego, zastanawiam się kilka razy. I tak już chyba zostanie.Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-25167019291036045002015-08-31T08:37:00.001-07:002015-09-20T05:52:26.952-07:007. I Ty możesz zostać korepetytorem!<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #a2c4c9;">A "gupi" nauczyciele niech się dalej cenią!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #a2c4c9;"></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #a2c4c9;"></span></div>
<a name='more'></a><span style="background-color: #a2c4c9;"><span style="background-color: white;"></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #a2c4c9;"><span style="background-color: white;"></span></span><br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #a2c4c9;"><span style="background-color: white;"></span></span>Miałam dzisiaj nie pisać posta. Ale napiszę. Bo mi uleci. Pomysł. I emocje. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Naprawdę mam to doświadczenie w korepetycjach od kilku lat. Naprawdę uczyłam na różnych poziomach. I tak, naprawdę, jak każdy z nas, kiedyś musiałam to doświadczenie nabyć. Ale jak czegoś nie byłam pewna, to a) czytałam literaturę fachową (rzadko), b) oglądałam podręczniki (częściej), c) podczytywałam Internet: fora, poradniki, artykuły, blogi (bardzo często). No i miałam tę metodykę czy tam dydaktykę już później.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zgłosiła się do mnie ostatnio mama dziewczynki, klasa 4. Dziewczynka, nie mama. Mama bardzo gadatliwa i wylewna, ale de facto przesympatyczna. Przez telefon w sumie nie dowiedziałam się zbyt wiele, tylko tyle, że córka w 1 & 2 klasie miała korki, na których nie nauczyła się niczego, bo nic nie pamięta, a ogólnie jest słaba z angielskiego. Szłam tam dzisiaj jak na ścięcie. Okazało się, że mama trochę podkoloryzowała historię, bo dziewczynka owszem, za angielskim nie przepada, ale za to bystrzak, że hej; po 20 minutach już wiedziała "z czym ma problem". :) Ale o tym za chwilę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Myślałam, że jadę tylko na krótkie spotkanie, ustalenie czegoś, okazało się, że przyjechałam na lekcję, "jak już tu jestem". Bez materiałów, bez placement testu, bez niczego, bez wiedzy jaki dziecko miało podręcznik ("taki żółty") i jaki będzie miało (wieloletni). OK. Znalazł się za to zeszyt od marca do czerwca z klasy III i zeszyt z korepetycji z klasy II... i jakieś tam materiały z pierwszej.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Postanowiłam zorientować się, co pamięta z trzeciej klasy. Okazało się, że X nie ma większych problemów z angielskim, jednak widziałam, że w zeszycie bykiem stoją niepoprawione błędy (shool, winds zamiast wings, go to home etc.). Widziałam też, że zeszyt był monitorowany przez nauczycielkę (jakieś plusy, oceny). Byki raziły w oczy, no ale po co poprawiać... Ale nie o tym chciałam napisać. Ucieszona, że X wcale nie jest w takiej "tragicznej" sytuacji, zajrzałam do zeszytu od korków. Nie wiem, jaką miałam minę, ale zawiesiłam się na jakieś 30 sekund.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Starałam się nie dać po sobie poznać, co zobaczyłam. A co zobaczyłam? A przepięknie wypisane reguły gramatyczne. Podmiot, orzeczenie, inwersja, końcówka -s. Ale zaraz, rozmawiamy o ówczesnej drugoklasistce? Szybko pytam: X, jak powiem Ci "do orzeczenia w 3 os. l. poj. w Present Simple dodajemy końcówkę -s, to co zrozumiesz?" X patrzy z przerażeniem "nic...". Oh well, czytałam z zeszytu. Pocieszyłam ją, że czwarta klasa to poważny wiek i na polskim szybko dowie się, że to straszne orzeczenie to zwykły czasownik, a to przecież już zna. ;) Niemniej jednak czytam zeszyt dalej.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Na każdej lekcji dziecko miało wprowadzane około 20-30 nowych słówek (stąd mama biadoli, że nie pamięta). Zapisane było około 3/4 zeszytu A4 60-kartkowego. Dużo. O ile część słówek na pewno zna, o tyle nie uważam, że fajne jest nakłanianie dziecka do uczenia słówek typu "niezapominajka", "przebiśnieg", "zawilec" czy "pierwiosnek", bo szczerze, to tak ad hoc nawet ja nie znam tych słówek. W sumie nawet nie wiem jak wyglądają te kwiatki. Żeby tak w głowie je sobie teraz zwizualizować. Cały czas rozmawiamy o poziomie II klasy, wg pani korepetytorki.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Czterostronicowe wyjaśnienie articli ze wszystkimi wyjątkami (the measles rulez!), oczywiście wytłumaczenie, że article to zwyczajne przedimki, żeby było prościej. Normalnie gdyby nie to, że siwieję od 12 roku życia, to bym chyba osiwiała. Lekcja się skończyła, X rozochocona, leci do mamy powiedzieć jej, że zrozumiała już, że wkurzało ją w angielskim to, że pani na korkach ciągle kazała jej wkuwać słówka, a ona dlatego ich nie pamięta. Spokojnie wytłumaczyłam pani mamie, w czym rzecz, i że X to nie jest antytalent językowy, a dziecko, które na swój poziom naprawdę sporo kojarzy, pamięta i potrafi powiedzieć. I ma całkiem niezłą wymowę przy tym (a widziałam już wiele, serio). Komentarz mamy? "A to widocznie ta dziewczyna sama się uczyła uczyć... cóż dopiero była na I roku studiów".</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
JA na I roku studiów też udzielałam korków. Miałam dziewczynkę z klasy III podstawówki, drugą z IV (którą uczę już piąty rok i jestem z niej bardzo dumna), III gimnazjum i I liceum. Ach, i chłopaczka z drugiej klasy podstawówki. Widziałam, jak wiele trudu zajmuje mu nauczenie się "podręcznikowych" słówek, toteż rozszerzałam niewiele, ale na tyle, żeby to miało jakiś sens. Robiliśmy różne gry, które uwielbiał, ale starałam się nie zmuszać go do pisania w kółko; u dziewczynki Pani Od Korepetycji zadała pracę domową: każde ze słówek wypisać po 25 razy. Inną pracą domową było "wypisz jak najwięcej zwierząt po angielsku". Ale bez tłumaczeń, bez niczego, no bo po co. ;)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
A studenci pierwszego roku to jeszcze nic. Może zaliczą małą wpadkę, może nie każdy też ma dryg do nauczania, ale sami za jakiś czas będą wiedzieli, co mają robić. Bardziej bolą mnie ogłoszenia osób "znających angielski" i chcących uczyć. Moje hity z lubelskiego OLX to operator wózka widłowego po pobycie w UK, uważający, że nauczy lepiej "niż te wszystkie studentki" oraz pani "z wyższym wykształceniem, która udzieli KOROPEDYCJI z polskiego i angielskiego". A naprawdę faworytem moim są ludzie powracający z UK, którzy forget polskiego a little bit, so w sumie they are nejtiwami prawieżeniemalże, więc mogą teach lepiej niż niejeden ticzer. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
A najgorsze, że biorą tyle, ile ja, gdy zaczynałam uczyć.</div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-80409800276153515962015-08-30T03:52:00.000-07:002015-09-20T05:51:06.361-07:006. Wszyscy możemy być filologami...<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #c27ba0;">...a później inni przez to cierpią.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #c27ba0;"></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
Od jakiegoś czasu filologia angielska jest jednym z popularniejszych kierunków studiów. Pomijając NKJOs, które są w likwidacji, anglistyka oferowana jest praktycznie na każdym uniwersytecie... i nie tylko. W moim pięknym mieście są trzy! anglistyki: dwie na uniwersytetach, i jedna, co prawda tylko licencjacka, na Wyższej Szkole Myszki Miki (czy tam innego Kaczora Donalda). Prowadzona tak czy siak głównie przez pracowników dwóch pozostałych anglistyk. Bądź co bądź, każdego roku kolejne osoby zostają Bachelorami & Masterami tegoż zacnego kierunku. Oczywiście, nie każdy licencjat kontynuuje studia magisterskie. Po co studiować anglistykę?</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Mój kierunek dumnie nazywa się "filologia angielska, specjalizacja nauczycielska". Nie każdy zamierza zostać nauczycielem. Ba, na licencjacie wiele osób było wybitnie obrażonych, ponieważ MUSIELI. ODBYĆ. PRAKTYKI. NAUCZYCIELSKIE. Halo!!! To po co rekrutujecie się na studia nauczycielskie...? Od bardzo wielu osób słyszało się, że nie zamierzają uczyć. Jasne, żeby uczyć, trzeba coś UMIEĆ. Te osoby w większości nie dotrwały daleko.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Oczywiście, nawet po filologii angielskiej, spec. nauczycielska, nauczycielem być koniecznie nie trzeba. Ale trzeba zacisnąć ząbki i znieść kolejne praktyki, obronić się i śmiało, świat zmywaków stoi otworem. Bo nie każdy po filo, nie chcący zostać nauczycielem, jest w stanie obrać sobie inną ścieżkę kariery, chociaż znam ludzi, którym udało się to świetnie, a anglistyka otworzyła drzwi do innych pasji. ;)</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Czasem po prostu mam wrażenie, że wielu studentów anglistyki to randomowi ludzie, na zasadzie "lubię anglika, dostałam pionę z klasówki i czwórę plus z testu całorocznego, zdam se maturę i pójdę na filologię, będzie darmowy kurs języka". A na filologii co. Historia UK???? Literatura??? DYDAKTYKA? A po co mi to???? Rok temu, na początku roku akademickiego, usłyszałam w autobusie rozmowę dwóch dziewczątek; jedna żaliła się drugiej, że przyszła podszkolić angielski na filologię, a tu kuźwa, wykład po angielsku - nie zrozumiała słowa, a inni coś nawet notowali! Ale lipa...</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Jak byłam na pierwszym roku, na samym początku, pamiętam że dla niektórych osób nie istniała końcówka "s" w 3. os. l. poj. Present Simple. Prowadzący zajęcia, oddając nam kolokwia, był załamany. Hasło "Past Perfect" mówiło niektórym tyle co Sri Dżajawardanapura Kotte (stolica Sri Lanki). I z 180 bodajże osób na listach przyjętych, licencjat obroniło z 70. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Trzeci rok studiów był fajny, zostały osoby, które wiedziały, po co studiują, człowiek się nie denerwował głupotami, no ale dzięki wspaniałemu systemowi bolońskiemu czwarty rok był znowu "pierwszym rokiem". Tylko te osoby na IV roku ktoś wcześniej przepuścił z dyplomem ukończenia studiów! Z uprawnieniami do nauczania! Niestety, w ciągu roku wyszło na jaw, jak kształcą różne uczelnie. W szczególności NKJOs, niestety. Oczywiście nie "hejtuję" teraz kolegiów, na pewno wielu absolwentów kolegiów jest lepszymi nauczycielami od absolwentów anglistyk (i odwrotnie), ale piszę teraz z autopsji. I nawet z opinii samych studentów po NKJOs, którzy byli w szoku: "to wy tak płynnie mówicie? Nie szukacie słów?". A jak mamy mówić...? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Na zajęciach z pisania esejów pani prowadząca pokusiła się o zbiórkę najciekawszych błędów. I tak studenci studiów magisterskich, posiadający uprawnienia do nauczania języka, pisali: "I writing". "It not do". "I can not". I tym podobne błędy. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ale teraz mnie to nie dziwi. Przywołując wspomnienie z sześciotygodniowych praktyk w gimbazie na trzecim roku... Pani opiekunka na tablicy napisała wielkie, radosne "panctual". No panktualny ktoś był, co nie. Można robić literówki, jak się szybko pisze na komputerze, i nie robi się tego oficjalnie. Takie jest moje zdanie. A "panctual" na środku tablicy razi w oczy każdego, kto choć trochę zna angielski. Przy czym ta sama pani była wielce oburzona, że w podręczniku, którego używała w liceum - bo to był zespół szkół - (nazwy podręcznika nie pamiętam... haha) napisane było w tabeli nieregularnych "ride-rode-rode". Czyżby autor też popełnił "literówkę"? :)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wkrótce kolejne praktyki. Ostatnie! W końcu nikogo nie interesuje odbębnione 108h w gimnazjum dwa lata wstecz - siatka studiów w międzyczasie się zmieniła, licencjaci nie mają upoważnień na gimbazjum (my, jako ostatni rocznik, mieliśmy), a więc "odbębniają" na magisterce. My zresztą też, żeby się nie nudziło. Jak dobrze liczę to są nasze ósme praktyki nauczycielskie w ciągu pięciu lat studiów. :)</div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-60340434823226886732015-08-26T03:40:00.001-07:002015-09-20T05:50:21.710-07:005. Co polecacie dla moich studentów?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: #cfe2f3;">Internet to źródło wszystkiego. Czasem źle wykorzystywany może jednak ośmieszyć.</span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
Pozdrawiam grupę "Nauczyciele angielskiego" na FB. Grupę-źródło wszystkiego, co najlepsze. :) Dopóki jesteśmy nauczycielami przedszkolaków, uczniów podstawówek, gimnazjów i liceów, dopóty jesteśmy "bezpieczni", a nasi uczniowie nie widzą, z czym się zmagamy i jakie mamy problemy. :) Schodki zaczynają się przy tym, jak jesteśmy nauczycielami akademickimi filologii angielskiej i innych lingwistyk, a w grupie są nasi studenci - także nauczyciele.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Pewnego razu, dawno temu, moja grupa na studiach czekała na zaliczenie z jednego z komponentów Praktycznej Nauki Języka Angielskiego. Fajnie było dzień wcześniej (właściwie wieczór wcześniej), o 20-22, czytać posta Pana Magistra szukającego "jakichkolwiek" materiałów na nasze zaliczenie, a jeszcze fajniej komentarze z propozycjami. ;) Co prawda propozycje były strasznie oklepane i sami moglibyśmy podrzucić mu te książki, toteż wiadomo, że każdy je wcześniej przejrzał. Niespodzianki nie było. Niestety, więcej tak zabawna sytuacja nie zaistniała - a szkoda!</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Mimo ustawień prywatności takich grup, nigdy nie wiemy, co jest w środku. Albo kto. :) </div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-52140455696881676732015-08-25T05:53:00.003-07:002015-09-20T05:49:57.447-07:004. Wysyłała Pani do nas CV, pamięta Pani?<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: magenta;">Nie, nie pamiętam, bo nie raczyliście umieścić nazwy szkoły w ogłoszeniu.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
Lubię sobie od czasu do czasu hobbystycznie powysyłać CV. Dlaczego hobbystycznie? Każdy, kto miał (nie) przyjemność szukać pracy wie o czym mówię. ;) Więc tak sobie od czasu do czasu, w ramach relaksu, wysyłam te zgłoszenia.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Popularny serwis z ogłoszeniami na "O" jest w ostatnim czasie niezłym medium. Ogłoszeń pojawia się naprawdę sporo, tak jak i zapewne zgłoszeń. Fascynuje mnie to, jak niektóre szkoły wstydzą się swojej nazwy czy stosowanej metody. Ja osobiście reaguję alergicznie na słowo "Doron" (o czym pisałam <a href="http://zpamietnikaanglistki.blogspot.com/2015/08/2-its-helen-doron-bh.html#more" target="_blank">TUTAJ</a>), tak jak i na "metoda Callana" czy wszelkie inne hity lat ubiegłych, które nie do końca się przyjęły z powodu swoich licznych wad i niedociągnięć (ach, ta słynna SITA!). Ale w nikłym stopniu są stosowane dalej, bo a nuż się ktoś skusi.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Telefon. Wysyłała Pani do nas CV. No może. Skądś przecież mój numer macie. Nazwa szkoły nic mi nie mówi. Po sprawdzeniu skrzynki mailowej "wysłane" dalej tak twierdzę. Klik, klik i już wiem, że rozmawiam ze szkołą Callanowo-Direct Method. To się wkopałam. Ale może coś fajnego zaproponują? Googlam dalej. Tak. Zaproponują. Umowę przed umową, zobowiązującą do współpracy. Mobbing, śmiesznie niska stawka, kary. Przemoc psychiczna, zmuszanie do przychodzenia do pracy na długo przed lekcją.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Dzisiaj mam rozmowę kwalifikacyjną. Moim największym problemem będzie w tej chwili, o której zadzwonić i ją odwołać. </div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-80089183779336254612015-08-21T07:46:00.001-07:002015-09-20T05:40:44.237-07:003. Będziemy kontynuować współpracę... DAWAJ TESTY!<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: yellow;"><b><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Dzisiaj będzie o korepetycjach. Lekcjach prywatnych. Jak zwał, tak zwał.</span></span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Miałam na korepetycjach trzy dziewczynki z tej samej klasy. Piątej. Mieszkały trzy rzeczone dziewczynki na tej samej dzielnicy, blisko siebie, ale trochę już dalej ode mnie. Niestety, trzy wielce zajęte dziewczynki (X nie chce w sobotę, bo sprzątają, Y nie chce o 17, bo je obiad, Z nie chce o 18, bo ogląda Violettę, i tym podobne argumenty) ciężko było umówić chociaż na zbliżony termin, toteż w pewnym momencie uznałam, że nie opłaca mi się jeździć do nich (przesiadka, weekendy, korki = dojazd w obie strony trwał nawet ponad godzinę! Więcej niż lekcja), chyba, że... Podwyższę stawkę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Przedstawię teraz trzy dziewczynki.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">X - bardzo bystra, fajna dziewczynka, jedynaczka, młodzi rodzice. Świetnie mi się z nią pracowało, była bardzo inteligentna, szybko łapała, dopytywała, "lekcje" załatwiałyśmy w 20 minut, a resztę czasu mogła spędzić na poszerzaniu wiedzy. Ćwiczyła przed lekcjami słówka, więc nie traciłyśmy czasu. Z jej rodzicami także super się dogadyw...ałam.</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Y - niezbyt bystra, ale ambitna, tylko nie w wyścigu do prawdziwej wiedzy. Bardzo chciała być najlepsza, mieć najlepsze oceny. Zdziwiła się, że nie chcę jej dawać klucza do testów szkolnych, no bo co mi szkodzi? A ona dostanie szóstkę. Ortografy na prawo i lewo, pomyli jedną literkę - zmaże całe zdanie. A że tracimy czas? To co, pani posiedzi dłużej. A że następny autobus ma za 40 minut? Trudno. ;)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Z - ambitna i bystra, ale strasznie przebiegła. Leniwa. Sama nic się nie uczyła, ale jak z nią poćwiczyłam, łapała w mig. Wiedziałam, że mają lekkie problemy finansowe (mimo świeżej przeprowadzki do nowego mieszkania, cóż), ale w końcu ja też nie jestem instytucja charytatywna. Z nimi było najwięcej kłopotu - raz sobota, raz piątek, raz 16, raz 19. Raz co dwa tygodnie, raz co miesiąc, innym razem dwa dni z rzędu. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Wszystkie uczyłam dwa lata.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Zdecydowałam, że o podwyżce poinformuję z miesięcznym wyprzedzeniem. Jedna lekcja miała być jeszcze "po staremu", później były święta, później dzieci miały wycieczkę. Poinformowałam.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Mama X: Przemyśleliśmy, dziękujemy za współpracę, proszę już nie przychodzić. Okej, myślę, może nie mają kasy, może ich to zdenerwowało. Szkoda, bo fajne dziecko, ale ja się nie będę mordować.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Mama Y: Cisza. Na następny dzień dopytałam. Odpowiedź. "Nie." Ambitna odpowiedź. Żadnego dziękuję, pocałuj mnie w de. NIE.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Mama Z: (problemy finansowe!) Zgadza się na nowe warunki. Będziemy kontynuować współpracę. A że dziewczynki mają niedługo test... czy mogłabym przynieść gotowca. Nie, nie mogłabym przynieść "gotowca", ale przyniosłam ćwiczenia bazujące na teście, rozwiązałysmy, przećwiczyłyśmy. Po świętach się odezwiemy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">W maju (jakieś dwa miesiące później) dostałam smsa, że przeprasza za brak kontaktu, ale czy mogę przyjść normalnie w piątek. Mogę, jasne. ALE CZY TYM RAZEM MOŻE PANI JEDNAK WZIĄĆ TE TESTY? Nie mogłam. ;) Znowu wzięłam ćwiczenia, sama je rozwiązała.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Koniec historii. Nawet nie podziękowała za współpracę. Nawet nie powiedziała NIE!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Miała zadzwonić, bo wyszła do sklepu i nie zdążyła wrócić przed końcem lekcji. Może jako fabryka gotowych testów miałabym godziny. :(</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span></div>
Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-90988926886723433062015-08-19T17:10:00.000-07:002015-08-19T17:10:46.315-07:002. It's Helen Doron, b***h!<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: orange;"><b>Nie mogłam się powstrzymać. Przepraszam. :)</b></span></div>
<b></b><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;"> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivVYxXEbsh5-pgNGUY8BvhN48Cei66qGvjizUzokSjhMK3vL7aMlJjeYW4dmnnrqxtBnabg6TylHY8UcKbBQip7-XgMPxyns3VapzpSMEueYT7PVc1pF7mwlgFHI6Dx-7SpG-e5SXY_cQ8/s1600/Helen_Doron-207x300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivVYxXEbsh5-pgNGUY8BvhN48Cei66qGvjizUzokSjhMK3vL7aMlJjeYW4dmnnrqxtBnabg6TylHY8UcKbBQip7-XgMPxyns3VapzpSMEueYT7PVc1pF7mwlgFHI6Dx-7SpG-e5SXY_cQ8/s1600/Helen_Doron-207x300.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Helen Doron. Wszystko przez nią.</td></tr>
</tbody></table>
</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Tym razem będzie o moim doświadczeniu z marką Helen Doron. Metoda znana, rozpowszechniła się praktycznie na całym świecie.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Cytując za oficjalną, polską stroną internetową HD: "</span></span><span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;"><b>Uczniowie wychodzą ze szkoły zadowoleni i weseli</b>. Nie mogą się doczekać kolejnych zajęć."</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Pewnego razu opiekowałam się praktykantami z zagranicy, którzy mieli przeprowadzić krótkie prezentacje w jednej z lubelskich filii HD. Nie byłam im potrzebna do tłumaczeń i pomocy w zajęciach, jak w przypadku przedszkoli i szkół, więc czekałam grzecznie na korytarzu. Nagle jedna z dziewczynek wyleciała z sali i schowała się pod biurkiem w korytarzu. Ryczała jak bóbr. Chciała iść do domu, ale niestety, tata kazał jej siedzieć. Lat z osiem.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Inny chłopiec, na oko trzy-czteroletni płakał po polsku do taty, który konsekwentnie mówił do niego po angielsku. Im więcej angielskiego chłopak słyszał, tym głośniej zawodził. M.in. że ma dość tej zabawy w angielski.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Ale nie o tym miał być post.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Od dłuższego czasu obserwuję ciekawą tendencję rekrutacji do pracy w szkołach HD. Otóż zazwyczaj "Szkoła językowa" szuka nauczycieli, na "dobrych warunkach finansowych". Oczywiście w ogłoszeniu o szkoleniu cisza, ale to nie jest dziwne. Dziwne jest to, że nie tylko w ogłoszeniu, ale nawet zapraszając na rozmowę kwalifikacyjną rekruterzy nie podają nazwy szkoły. Nawet po dopytaniu - cisza w słuchawce. Rok mamy 2015, więc problemem już nie jest wyszukanie szkoły po adresie. Czyżby bali się, że nazwa HD odstraszy już na wstępie?</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Szkoda też, że informacja o płatnym szkoleniu jest podawana mimochodem, na końcu rozmowy. Szkoda też, że większość placówek HD wymaga od potencjalnego nauczyciela samodzielnego opłacenia kursu. Bez gwarancji zatrudnienia.</span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Osobiście metoda HD nie podoba mi się od kiedy tylko się z nią zaznajomiłam, aczkolwiek budzi moją niechęć głównie przez to, co zaobserwowałam w jednej z placówek. Oprócz tego uczyłam kiedyś dziewczynę, dorosłą już, która dawno, dawno temu uczęszczała do Doron. Jak sama przyznała, kasa wywalona w błoto. Umiała wiele słów, których znaczeń nawet nie znała w polskim, ale nie umiała się porozumieć. A jak zaczęła się uczyć angielskiego w szkole, to zapomniała niepotrzebnych słów. Ot, Doron. </span></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: small;">Chciałabym kiedyś spotkać osobę, która z autopsji będzie mogła mi przyznać, że uczyła się metodą HD i tylko i wyłącznie dzięki temu płynnie mówi po angielsku. Brzmi jak utopia. ;) Poleciało hejtem, ale może miałam pecha? Może ta super metoda jest naprawdę trafiona? Ja dziecka bym nią nie skrzywdziła, ale pani Doron ponoć zbiła małą fortunkę.</span></span><b> </b>Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2100903341498939835.post-56128553963817666742015-08-19T12:52:00.002-07:002015-08-19T15:02:11.516-07:001. Początek<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;">Witam* Was na moim blogu!</span></h2>
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><strike><span style="font-size: xx-small;">*jestem tu gospodarzem, zatem 'witać' mogę. ;)</span></strike></span><br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><br /></span>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "Helvetica Neue",Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">Mam na imię Paulina, mam (już) 23 lata i jestem anglistką, chociaż rzadko się tak sama nazywam. Kiedyś chciałam zostać informatykiem, ale nie wyszło. To jest jakiś mój dziesiąty blog w życiu, ale pierwszy "dorosły", na którym nie będzie żadnych sweet foci (tak za "moich czasów" mówiło się na selfie), konkursów z komentarzami do wygrania (pozdrawiam blogi na Onecie sprzed >10 lat!), ani opowiadań o "Kryminalnych" (taki serial był. Z Zakościelnym).</span></span></blockquote>
<br />
<br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak dobrze pójdzie, od października zamierzam kończyć ostatni, piąty rok studiów na kierunku filologia angielska. Pracę magisterską piszę w Pracowni Badań Kanadyjskich, więc dość nietypowo, nawet jak na "typowego anglistę". Tym bardziej nietypowy jest zakres badań - moje seminarium zajmuje się tematem Arktyki. :)</span><br />
<br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;"> Nauczanie języka angielskiego stało się moją pasją, od kiedy tylko tego spróbowałam - czyli około pięć lat temu. Obecnie jestem lektorem szkoły językowej, uczę też prywatnie. Bycie nauczycielem to dla mnie nie tylko zarobek, ale przede wszystkim pasja, radość i poczucie spełnienia.</span><br />
<br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;"> Postanowiłam założyć tego bloga, by podzielić się z Czytelnikami moimi przemyśleniami na temat nauczania języka angielskiego, nauczania jako takiego (w ogóle), materiałami związanymi z nauczaniem angielskiego, a także osobistymi anegdotami i historiami. :)</span><br />
<br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;">Mam nadzieję, że spodoba Wam się tu i będziecie wracać. :) </span><br />
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>Paulinahttp://www.blogger.com/profile/13708212083402164655noreply@blogger.com0Lublin, Lublin51.246452 22.568447